Nr inw. MNS KW 13833, EI/1345
Materiał: drewno
Wymiary: długość 234 cm, wysokość 26 cm, szerokość 75,5 cm
Datowanie: 1. poł. XX w.
Miejsce pochodzenia: Sądecczyzna
W sieni góralskiej chałupy z Obidzy koło Jazowska zwraca uwagę bardzo duże drewniane koryto oparte o ścianę. Wydłubane jest z pnia drzewa liściastego, ma zaokrąglone dno i naroża, a przy każdym krótszym boku pozostawiono wystające fragmenty drewna służące jako uchwyty do przenoszenia. Koryto takie przeznaczone było do oprawiania zabitych świń.
Obok bydła, owiec, koni i drobiu świnie należały do zwierząt powszechnie hodowanych na wsi od wieków. Historia udomowienia świni sięga 7 – 9 tysięcy lat wstecz (a być może nawet czasów wcześniejszych). Świnie wywodzą się od dzików euroazjatyckich i azjatyckich. Pierwsze oswojone świnie przybyły do Europy prawdopodobnie z neolitycznymi rolnikami, a potem krzyżowały się także z miejscowymi dzikami. W średniowieczu, a w niektórych regionach także w czasach późniejszych, powszechnie wypasano je w lasach.
Na góralszczyźnie sądeckiej zamożni kmiecie trzymali zwykle cztery świnie, średniozamożni gospodarze – dwie. Na Pogórzu natomiast nawet w średnich gospodarstwach hodowano po kilka świń, z czego jedną lub dwie na własny użytek, a resztę na sprzedaż. Dochód z ich sprzedaży był jednym z ważnych źródeł gotówki przeznaczanej na bieżące potrzeby. Podobnie było wśród Lachów Sądeckich. Świnie hodowane przez Górali miały zwykle czarne lub „kraciaste” umaszczenie i dużą szczecinę, z której wyrabiano szczotki do bielenia ścian. Trzodę wypasano razem z krowami lub trzymano przez cały rok w chlewie, gdzie ścielono gałęziami i słomą, a zwierzęta karmiono zmielonym owsem i ziemniakami. Zwykle kupowano prosięta (na jarmarkach albo w obrębie jednej wsi) i hodowano przez 8 – 10 miesięcy, przeznaczając na ubój. Również na Łemkowszczyźnie w niemal każdym gospodarstwie trzymano świnie, które były źródłem tłuszczu oraz mięsa, spożywanego zwykle tylko z okazji świąt. Łemkowie w dawnych czasach wypasali świnie w lasach, zwłaszcza gdy obrodziła bukiew (orzeszki bukowe). Świniobicie miało miejsce raz lub dwa razy do roku, zwykle przed świętami. Jeśli raz w roku, to przed zimą lub w zimie, gdyż w niskiej temperaturze mięso lepiej się przechowywało. Było to ważne wydarzenie, na które rodzina spraszała do pomocy sąsiadów, obdarowując ich później wyrobami masarskimi, głównie kiełbasą. Z mięsa wieprzowego robiono kiełbasy oraz „kiszki”. Resztę nasalano w korycie, trzymając tam osiem dni. Po tym czasie słoninę wyjmowano i osuszano koło pieca, a pozostały w korycie płyn („rosół”) zlewano do naczyń i przechowywano jako lekarstwo na wzdęcie u bydła.
Ze świniobiciem wiązały się też różne wierzenia i przesądy. Pogórzanie na przykład niechętnie zabijali świnie w dzień Młodzianków (27 grudnia), gdyż słoninę mogłyby zjeść robaki albo byłaby zawsze „żywa” (nie starzała się) i „ośliźnięta” (wilgotna), a sól nie chciałaby się jej „chycić”. Rzeźnik, który nasalał połcie słoniny w korycie, nie powinien otrzepywać nad tym korytem rąk z soli, gdyż wtedy w słoninie mogłoby zalęgnąć się robactwo.
Bogusława Błażewicz