„Laska” do suszenia ziół
Nr inw. MNS KW 7677, EI/1411
Materiał: drewno, gałęzie patrz niżej
Wymiary: długość 107 cm, szerokość 35 cm, wysokość 11,5 cm
Miejsce pochodzenia: Gródek (pow. nowosądecki, woj. małopolskie)
Podstawowa wiedza o sposobach leczenia była na wsi powszechna. Z wieloma dolegliwościami radzono sobie samemu, ale zdarzały się sytuacje, kiedy potrzebna była pomoc fachowca – osoby o dużym doświadczeniu i wiedzy, a często wyjątkowym zmyśle i intuicji. Wiejskie babki („krajcbabki”) odbierały porody i zajmowały się położnicą i noworodkiem. Ze złamaniem lub skręceniem zwracano się do nastawiacza kości. „Gościec” czyli reumatyzm, którego efektem był kołtun na włosach, leczyli „goścarze”. W przypadkach, kiedy wiedza racjonalna i tradycyjne, naturalne sposoby nie pomagały, szukano rady u baców i czarowników. Skarbnicą wiedzy o leczniczych właściwościach roślin były wiejskie zielarki.
Przeniesiona do sądeckiego skansenu pogórzańska chałupa z Lipnicy Wielkiej została urządzona jako mieszkanie ubogiej, samotnej kobiety zajmującej się zielarstwem. W rogu za piecem zamontowano „laskę” do suszenia owoców i ziół. To prosta rama zbita z desek, tu umocowana przy ścianie z tyłu pieca, wsparta na okorowanej żerdzi. Jej dno jest zrobione z ułożonych ażurowo kijków, co zapewnia przewiew podczas suszenia roślin.
Na „lasce” są rozłożone kwiaty lipy – przygotowany z nich napar był podstawowym lekiem na przeziębienie. Wśród stosowanych przez zielarki medykamentów nie mogło zabraknąć i innych ziół: rumianku, „dzwonka” czyli dziurawca, wrotyczu, mięty, skrzypu polnego czy piołunu. Były podstawą ludowego lecznictwa. Przygotowywano z nich napary czyli herbatki, wywary przeznaczone do okładów, kąpieli czy płukania gardła, syropy i nalewki. Wierzono, że największą moc miały zioła zbierane w wigilię św. Jana, gdy słońce świeci najdłużej. Odpowiednio pozyskane zioła musiały być dobrze wysuszone, rozwieszano je więc w przewiewnym, zacienionym miejscu. Do walki z chorobami wykorzystywano także inne dziko rosnące rośliny, np. liście i owoce malin i borówek, pędy i żywicę sosnową, korę dębu, „żółty pyłek” z widłaka czy korzeń chrzanu. Znano lecznicze właściwości warzyw, m.in. czosnku, cebuli, kapusty, buraków czy ziemniaków. Sięgano także po substancje pochodzenia zwierzęcego – mleko świeże i zsiadłe, różnego rodzaju tłuszcze (za najlepsze uważano sadło z borsuka), skóry i wełnę, a nawet odchody i mocz (głównie końskie). Ludowa medycyna znała sposoby na wiele dolegliwości. Przy przeziębieniu zalecano rozgrzewające okłady np. z tartego chrzanu zmieszanego z tłuszczem lub gotowanymi, gorącymi ziemniakami, a przy bólu gardła syrop z młodych pędów sosny lub z cebuli. Kąpiel w naparze z macierzanki pomagała „na słabe kości i słabe nóżki” u dzieci. „Centoryja” na oczyszczenie krwi, na żołądek i przy krostach na twarzy. Białe lilie w spirytusie stosowano na rany i dolegliwości sercowe. „Lubszczyk” był znanym środkiem łagodzącym ból żołądka, ale dodany do jedzenia pomagał też… wzbudzić miłość. Szerokie zastosowanie miał len – zaparzone siemię piło się przy dolegliwościach wrzodowych, stosowało na rany i oparzenia. Gojenie ran przyspieszał także olej lniany. Sprawdzonym środkiem przy chorobach skóry był dziegieć, gęsty płyn destylowany ze smolnych szczap, sprzedawany głównie przez wędrownych dziegciarzy i maziarzy łemkowskich.
Często zalecenia wiejskiej zielarki bardziej przypominały magię. Kulki z lnu spalane nad nogą chorego, koniecznie przykrytą czerwonym materiałem, leczyły różę. Woda z węgielkami, przelana nad główką dziecka, odczyniała uroki. Na „żabę”, czyli pleśniawkę najskuteczniejsze było potarcie języka dziecka sierpem. Takie zabiegi należało wykonywać o określonej porze dnia („na wychód i zachód słonka”) i łączyć z modlitwami oraz magicznymi formułami. Wierzono także w lecznicze właściwości przedmiotów i roślin święconych w kościele przy okazji dorocznych uroczystości. Skutecznym lekiem były zioła święcone w dniu Matki Bożej Zielnej i te wykruszone z wianka poświęconego w oktawę Bożego Ciała. Przyrządzany z nich napar podawano krowom po ocieleniu, by szybciej odzyskały siły, dymem z ziół okadzano chore bydło. Na ból gardła pomagała sól św. Agaty. Rany i „boloki” smarowano masłem bartłomiejskim, czyli ubitym w wigilię św. Bartłomieja i poświęconym w Wielką Sobotę. Lecznicze właściwości miała także święcona w tym dniu woda.
Ważna była profilaktyka, dlatego w wiejskich izbach nie mogło zabraknąć wizerunków Matki Boskiej i świętych, którzy strzegli domowników przed nieszczęściem, w tym przed chorobą. Dla ochrony przed złym spojrzeniem, które mogło sprowadzić uroki, dobrze było nosić przy sobie coś czerwonego. Ponieważ choroba mogła być wynikiem działania złego, moc ochronną miały wszelkie święte przedmioty (np. noszone przy sobie szkaplerz czy medalik) i poświęcone rośliny (np. jabłko ze św. Błażeja, bazie z poświęconej palmy wielkanocnej – obie znane jako środki chroniące przed bólem gardła). W zachowaniu zdrowia pomagało przestrzeganie znanych powszechnie zakazów, np. kąpieli w rzece przed dniem św. Jana, pracy w polu w południe, spania w świetle księżyca. Znaczenie miało także zachowanie w ważnych momentach obrzędowych, szczególnie podczas wieczerzy wigilijnej. Uważano m.in. że zdrowy i silny miał być ten, kto trzymał wtedy nogi na żelaznym przedmiocie położonym pod stołem, a kto chciał w zdrowiu doczekać przyszłej Wigilii nie mógł wstawać od stołu ani odkładać łyżki, którą jadł wieczerzę.
Joanna Hołda
Stępy
Nr inw.: stępor – EI/336 KW 2756, stępa – EI/3971 KW 7694
Materiał: drewno
Wymiary: długość stępora 59,5 cm, stępa: średnica podstawy 32 cm, średnica góry 21 cm
Datowanie: 1. poł. XX w.
Miejsce pochodzenia: stępor – Kamionka Wielka (woj. małopolskie, pow. nowosądecki), stępa – Gródek (województwo małopolskie, powiat nowosądecki)
W chałupie pogórzańskiej z Lipnicy Wielkiej znajdują się trzy stępy. Wysoko na piecu stoi niewielka stępa kielichowa z metalowym stęporem. Z boku przy piecu można zobaczyć małą stępkę ławeczkową ze stęporem kamiennym, służącą do rozbijania kruchów soli.
Najbardziej okazała z nich wszystkich jest natomiast duża stępa kielichowata, która znajduje się w kącie naprzeciwko pieca. Zgodnie ze swoją nazwą ma kształt kielicha z wyraźnie wyodrębnioną podstawą. W dolnej części czasza stępy wzmocniona jest żelazną opaską,. Masywny stępor z grabowego drewna posiada wycięty w górnej części otwór, dzięki czemu tworzą się dwa uchwyty, pozwalające na wygodniejsze trzymanie narzędzia podczas pracy.
Stępy różnego rodzaju i wielkości można zobaczyć w każdej chałupie na terenie skansenu. W niektórych domach znajduje się nawet kilka stęp różnej wielkości, przeznaczonych do różnych celów. Stępa to urządzenie przypominające duży moździerz. Czasem też bywa nazywana moździerzem kaszarskim. Jest to sprzęt o bardzo prostej formie i o genezie sięgającej wielu tysięcy lat wstecz, znane w niemal każdym zakątku świata. Stępy ręczne służyły do wyrobu kaszy, krup i pęcaku poprzez obtłukiwanie ziarna. W mniejszych stępkach rozdrabniano także cukier, niegdyś kupowany w tzw. „głowach” i kruchy soli. Stępy ręczne wykonywano z twardego drewna (np. bukowego lub dębowego), z wydrążonych pni w kształcie walca lub kielicha. Niektóre miały formę ławeczki, z wydłużoną w jedną stronę górną częścią, wspartą na nóżkach. Przy takich stępach pracowało się na siedząco, siadając okrakiem na „ławeczce”. Ziarno lub inne produkty ubijano za pomocą stępora (czyli tłuczka) wykonanego z drewna, a czasem z podłużnego kamienia. Niekiedy zdarzały się również stępory z metalowymi elementami. Występowały również większe stępy nożne o bardziej złożonej konstrukcji. Jak opisuje Alfred Wacławski odwołując się do badań z 1933 roku, na Pogórzu „(…) [stępa nożna] składała się z dłubanego w jednym klocu moździerza, czyli właściwej stępy, oraz drewnianego stępora w postaci młota. Młot był umieszczony na końcu dwuramiennej dźwigni, osadzonej ruchomo między dwoma poziomymi belkami. Dźwignię wprawiało się w ruch przydeptując jej koniec raz prawą, raz lewą nogą. Prosta pozornie czynność wymagała dużej umiejętności i wprawy. Pracujący stawał nogami na ramionach stępy. Między ramionami stępy poruszała się na poprzecznej osi dźwignia z umieszczonym na końcu stęporem. Po zważeniu lewą nogą dźwigni następowało uderzenie lewą stopą w dźwignię poza jej utwierdzeniem. Potem tę samą czynność wykonywała prawa nogą.” Stępy nożne używane były m.in. w olejarniach do ubijania wysuszonego siemienia lnianego. Stępy ręczne były jednym z podstawowych sprzętów gospodarstwa domowego na dawnej wsi. Używano ich powszechnie jeszcze w okresie międzywojennym, a nawet później.
Bogusława Błażewicz
Obrazek dewocyjny „Pamiątka z Kobylanki”
Nr inw.: MNS KW 9895 EI/1430
Materiał: szkło, metal, papier, farba
Wymiary: wysokość 12,5 cm, szerokość 9,8 cm
Datowanie: pocz. XX w.
Miejsce pochodzenia: Gostwica
W niewielkiej biedniackiej chałupie z pogórzańskiej wsi Lipnica Wielka, urządzonej jako dom wiejskiej zielarki, zwraca uwagę rząd świętych obrazów nad oknem, na ścianie naprzeciwko wejścia. Po prawej stronie, nieco z boku, wisi niewielki, owalny obrazek. Jeśli podejdzie się bliżej, można dostrzec, że jest to czarno-białe wyobrażenie barokowego ołtarza z wizerunkiem Ukrzyżowania. W dolnej części widnieje dość trudno czytelny podpis (pisownia oryginalna): „Prawdziwy wyzerunek P. Jezusa / z Ołtarzem w Kobyla[nce]”. To niewielkie przedstawienie w szklanym owalu jest zatem związane z kobylańskim sanktuarium – być może stanowi pamiątkę pielgrzymki do tego miejsca kultu.
Kobylanka to wieś położona około 5 km na wschód od Gorlic, wśród łagodnych wzgórz Obniżenia Gorlickiego, na obszarze zamieszkiwanym przez grupę etnograficzną Pogórzan Zachodnich. Znana historia wsi sięga XIV wieku. W roku 1680 ówczesny właściciel Kobylanki, hrabia Jan Wielopolski, udał się w podróż do Rzymu. Tam w dowód wdzięczności za zasługi dla Kościoła otrzymał od papieża Innocentego XI kopię watykańskiego obrazu Pana Jezusa Ukrzyżowanego. Po powrocie hrabiego do Polski obraz został umieszczony w kaplicy dworu Wielopolskich w Kobylance. Wedle przekazów 7 grudnia 1681 roku podczas nieszporów odprawianych przez Ojców Reformatów z niedalekiego Biecza nad kaplicą ukazała się wielka jasność, której źródłem był właśnie ten obraz. W dniu Zesłania Ducha Świętego w roku 1682 obraz został przeniesiony do kościoła parafialnego. Ludzie modlący się przed nim zaczęli doznawać wielu łask, w tym także cudownych uzdrowień. Na początku XVIII wieku, w latach 1709 – 1712, Małopolskę i Podkarpacie nawiedziła wyjątkowo groźna epidemia dżumy. Według legendy właścicielka gorlickiego dworu miała proroczą wizję senną mówiącą, jak ustrzec Gorlice od choroby. Zaraza miała ustać, jeśli niewinne dziewczęta, którym na chrzcie nadano imię Maria, na pamiątkę Matki Bożej, obejdą w procesji granice parafii błagając o zmiłowanie Boże i śpiewając pieśni maryjne. Tak się też stało, ubrane na biało dziewczęta w welonach i z kagankami w rękach obeszły granice gorlickiej parafii, kończąc pielgrzymkę przed obrazem Pana Jezusa Ukrzyżowanego w Kobylance. Epidemia w Gorlicach ustała, a na pamiątkę tego zdarzenia do dziś podtrzymywana jest tradycja gorlickich Maryjek, które uczestniczą w corocznej procesji w dniu 8 grudnia, w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Zatrzymanie zarazy to tylko jeden z cudów, których ludzie doznali, modląc się przed kobylańskim obrazem. Na podstawie zebranych świadectw obraz dekretem biskupa krakowskiego został uznany za cudowny w roku 1728. W okresie zaborów Kobylanka stała się jednym z najważniejszych sanktuariów w Galicji. Przybywały tam pielgrzymki nawet z terenów dzisiejszej Słowacji i Węgier. Obecny kościół w Kobylance, późnobarokowy, św. Jana Chrzciciela, budowany był od 1720 roku i poświęcony w roku 1750. Od 1930 roku opiekę nad sanktuarium sprawuje Zgromadzenie Księży Misjonarzy Saletynów.
Warto zwrócić uwagę na to, że chociaż obrazek „Pamiątka z Kobylanki” eksponowany jest w pogórzańskiej chałupie z Lipnicy, to przedmiot ten nabyty został do kolekcji muzealnej we wsi Gostwica, leżącej w pobliżu Podegrodzia, ok. 10 km na południowy zachód od Nowego Sącza. Pod względem etnograficznym jest to teren zamieszkały przez Lachów Sądeckich. Dziś już nie wiadomo, jak obrazek trafił do Gostwicy. Mógł zostać przywieziony jako pamiątka z pobytu w sanktuarium przez mieszkańca wsi, mógł też na przykład zostać podarowany przez inną osobę, która tam była. Jak by nie było stanowi on jeden z wielu obrazów związanych z różnymi sanktuariami, które można znaleźć na ekspozycji sądeckiego skansenu. Są one świadectwem ważnej roli, jaką odgrywały sanktuaria i pielgrzymki w tradycyjnej wiejskiej kulturze. Należy przy tym zaznaczyć, że obrazy te niekoniecznie bywały nabywane podczas pielgrzymek, nieraz zwłaszcza w przypadku najbardziej znanych sanktuariów wizerunki takie były szeroko rozpowszechnione, powielane na różne sposoby, łatwo dostępne i na trwale zadomowione w ludowej religijności. Chyba najbardziej znanym przykładem może być wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Obrazy znajdujące się w skansenie pochodzą najczęściej z sanktuariów małopolskich – tych najbliższych, położonych na Sądecczyźnie i w przyległych okolicach, jak i tych dalszych, znanych pielgrzymom z całej Polski i z zagranicy. Jako przykłady przedstawień związanych z tymi pierwszymi mogą posłużyć często spotykane wizerunki Matki Boskiej z Wojakowej (reprodukcja obrazu z kościołaa Matki Bożej Wniebowziętej w Wojakowej w powiecie brzeskim, w gminie Iwkowa), Matki Boskiej Tuchowskiej, reprodukcje obrazu Przemienienia Pańskiego z Bazyliki św. Małgorzaty w Nowym Sączu, Matki Boskiej Pocieszenia (sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w kościele Ducha Świętego przy klasztorze Jezuitów w Nowym Sączu). Przykłady wyobrażeń związanych z dalszymi sanktuariami, tymi powszechnie znanymi, ale i tymi cieszącymi się jedynie lokalnym kultem, to już wcześniej wymienione wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej, różnej treści obrazy pochodzące z Kalwarii Zebrzydowskiej (np. często spotykana Matka Boska Kalwaryjska), ale na przykład również wizerunek Matki Bożej Bolesnej z klasztoru Franciszkanów w Krakowie, obraz Przemienienia Pańskiego z Cmolasu koło Kolbuszowej na Podkarpaciu, Matka Boska Bronowska (Bronowicka) – reprodukcja obrazu namalowanego przez Włodzimierza Tetmajera i znajdującego się w kościele Franciszkanów w Bronowicach Wielkich koło Krakowa.
Bogusława Błażewicz