Nr inw. MNS KW 15055, EI/1330
Materiał: drewno, sznur
Wymiary: 1. deseczka: 58 14,3 cm; 2. deseczka: 58 x 13,5 cm
Datowanie: XX w.
Miejsce pochodzenia: Sądecczyzna
W góralskiej zagrodzie z Obidzy koło Jazowska zobaczyć można liczne eksponaty związane z pasterstwem i hodowlą zwierząt, głównie owiec i bydła. W wielu gospodarstwach, zwłaszcza bogatszych i średniozamożnych, trzymano również świnie – na sprzedaż, ale i na własny użytek. Świniobicie, odbywające się zwykle późną jesienią lub zimą (niskie temperatury ułatwiały przechowywanie mięsa), było swego rodzaju świętem dla rodziny i sąsiadów. Mięso bowiem rzadko gościło na wiejskich stołach, zazwyczaj tylko w bogatszych domach. U najzamożniejszych gospodarzy okazją do świniobicia były nie tylko takie święta jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc, ale też uroczystości rodzinne lub odpusty. Hodowla świń oprócz mięsa dostarczała także słoniny – podstawowego tłuszczu zwierzęcego używanego w wiejskim gospodarstwie oraz sadła.
W sieni chałupy z Obidzy, oprócz sprzętów przydatnych przy obróbce mleka czy w hodowli owiec, znajdują się także te przydatne po świniobiciu. Uwagę zwraca przede wszystkim wielkie koryto do oprawiania świń, warto jednak również przyjrzeć się przedmiotowi niezbyt wielkich rozmiarów, wiszącemu na ścianie po lewej stronie sieni, blisko wejścia. Są to dwie podłużne deseczki z końcówkami nieco węższymi i zaopatrzonymi w trójkątne wycięcia ułatwiające obwiązanie sznurem i zapobiegające jego zsunięciu się. Deseczki są zresztą połączone grubym kawałkiem grubego sznura, owiniętym wokół ich końców. Jaki jednak związek ze świniobiciem mają owe deseczki?
W dzisiejszych czasach przechowywanie żywności nawet przez długi czas nie sprawia zbyt wielu problemów. Nawet produkty łatwo psujące się, a do nich należy jak wiadomo właśnie mięso i różne mięsne wyroby, można po prostu schować do lodówki (jeśli chcemy przechować je przez krótszy czas) lub do zamrażarki – wtedy wytrzyma dużo dłużej. Nie wspominając już o różnych środkach chemicznych, jak np. konserwanty dodawane do żywności produkowanej przemysłowo czy o hermetycznych opakowaniach. Dość długą historię ma peklowanie mięsa przy użyciu soli i związków azotowych (saletra – azotan sodu lub potasu, czasem azotyn sodu – nitryt). Proces ten utrwala mięso, nadając jednocześnie charakterystyczny smak i pozwalając zachować w miarę naturalny kolor. Jak jednak radzono sobie bez współczesnej techniki i bez bardziej złożonych substancji, jak sole peklujące? A przecież przechowywanie i konserwacja żywności decydowały nie tylko o przetrwaniu poszczególnych rodzin, ale miały też znaczenie strategiczne dla państw, zwłaszcza gdy w grę wchodziły dawne wyprawy wojenne i konieczność wyżywienia wojska.
Najstarszymi metodami konserwacji mięsa było jego suszenie, wędzenie i solenie, dlatego np. złoża soli w dawnych państwach miały również znaczenie strategiczne (w Polsce żupy solne były pod zarządem urzędników królewskich – żupników). Podobnych metod używano też w dawnych gospodarstwach wiejskich. Solone połcie mięsa czy słoniny przechowywano na przykład w różnych rodzajach naczyń klepkowych z pokrywami. Po przesypaniu solą przykrywano je lnianym płótnem, a następnie pokrywą lub deską dociśniętą kamieniem i przechowywano w chłodnych pomieszczeniach jako zapas na zimę. Mięso i wędliny w domach dymnych wędzono wieszając je po prostu w izbie u poleni – belek służących do suszenia drewna i biegnących z boku pod powałą. Tam gdzie były piece z kominem – wędzono w kominie. W późniejszych czasach zaczęły pojawiać się osobno budowane wędzarnie. Kiełbasę wieszano u tragarza lub na strychu. Świeżą słoninę krojono w pasy, solono, dodawano pieprzu i liści laurowych, a po dwóch tygodniach zawieszano ją przy piecu – żeby się „wyżółciła”. Wtedy dopiero chowano ją do komory. Często do przechowywania słoniny służyła specjalna drewniana szafa zwana „spyrnikiem” – można oglądać ją na przykład w sieni zamożnej lachowskiej chałupy z Gostwicy.
Do czego jednak służyły owe dwie powiązane sznurem deseczki, które można oglądać w domu z Obidzy? Są to tak zwane „klepce” (lub „kleszcze”) do sadła. Czym właściwie jest sadło? Należy je odróżnić od słoniny czy smalcu. Słonina to warstwa podskórnej tkanki tłuszczowej, pozyskana z grzbietu, tylnej części tułowia lub boku świni, zazwyczaj w postaci płatów. Smalec to po prostu tłuszcz wytopiony ze słoniny lub sadła. Natomiast sadło to tłuszcz okalający narządy wewnętrzne, głównie nerki. Ma on formę luźniejszą – inaczej niż łatwe do przechowywania płaty słoniny. Sadło solono, zaszywano w błony zwierzęce, a następnie ściskano pomiędzy tymi dwiema deseczkami i zawieszano w komorze lub spyrniku, w formie przypominającej wielki bochen chleba. Sadło używane było, podobnie jak słonina, jako omasta do potraw, głównie kapusty, świetnie nadawało się też do wytapiania smalcu.
Bogusława Błażewicz