Warsztat szewski

Na drewnianym stole leżą metalowe narzędzia i podeszwa buta.

Nr inw. MNS KW 5459, EI/ 1017
Wys. 58 cm, szer. 37 cm, dł. 60 cm
Miejsce pochodzenia: Rogi (pow. nowosądecki, woj. małopolskie)

W lachowskiej chałupie z Rogów urządzono warsztat wiejskiego rzemieślnika, który zajmował się naprawą i wyrobem butów. Miejscem jego pracy jest izba mieszkalna, wyposażona w niski drewniany warsztat szewski z niewielkimi szufladkami, na którym rozmieszczono zestaw niezbędnych narzędzi. Warsztat ustawiono pod oknem, w najjaśniejszym miejscu izby.

Na ścianie nad warsztatem, w odpowiednim porządku, wiszą  szydła i szpilary, także kantmesery czyli zakrzywione nożyki i różne rodzaje szewskich żelazek. Na warsztacie leżą pilniki, tak zwane raszple, nóż gnyp zrobiony z kawałka stali oprawionej w skórę, a także cęgi do wyciągania i obcinania gwoździ. W pudełeczkach i puszkach zebrano kołki z bukowego drewna, gwoździe oraz ręcznie kute podkówki do obcasów. Niezbędnym narzędziem szewskim jest młotek z lekkim obuchem, z jednej strony zakończonym płaskim łebkiem, z drugiej – szpicem do wyjmowania gwoździ. Obok warsztatu składowane są kopyta oraz prawidła, czyli drewniane formy do obuwia, a także kawałki skóry i buty, przyniesione do naprawy.

Do szycia butów używano bydlęcej skóry różnej grubości, dostarczonej przez zamawiającego obuwie, a czasami garbowanej przez samego szewca. Poszczególne części butów przycinano według tekturowych form. Do zszywania służyła dratwa wkręcona w szczecinę dzika, którą przeciągano przez otwory zrobione w skórze ostrym szpilarem. Krawędzie spodów i obcasów, wyrównane  kantmeserem, wypalano za pomocą żelazek. Podeszwy składały się z kilku warstw grubej skóry łączonych kołkami i gwoździami. Podczas pracy szewc unieruchamiał obuwie na kolanach za pomocą pocięgiela, czyli rzemienia, który zakładał z jednej strony na but, a z drugiej na stopę.

Wiejscy szewcy trudnili się przede wszystkim naprawą znoszonych butów, ale bardziej biegli rzemieślnicy także wytwarzali codzienne i świąteczne obuwie. Ci z okolic Podegrodzia i Rogów robili na zamówienie „karbiaki” – buty z wysokimi sztywnymi cholewami z charakterystycznymi miechami nad kostką. Popularnością cieszyły się buty węgierskie, z miększą i niższą cholewką zszywaną po bokach, niskie trzewiki, a także kierpce z jednego kawałka skóry zszywanego rzemieniem. Te ostatnie gospodarze często umieli zrobić i zreperować samodzielnie. Kobiety zamawiały u szewca sznurowane trzewiki na obcasie, wzorowane na modzie mieszczańskiej i codzienne kamaszki. Na zimę najlepsze były ciepłe „kapce” na grubych podeszwach, z cholewkami z sukna i obszyciami z licowej skóry. Buty można było kupić także „na żerdce” na jarmarku. Stosunkowo niedrogie były buty „na przezucie” – niezgrabne, bo oba takie same, bez rozróżnienia prawy czy lewy.

Buty zakładało się na płócienne onucki („cułki”), a zimą na szyte z domowego sukna kapce, podobne do skarpet. Dodatkowo but można było ocieplić włożonym do środka wiechciem słomy. Od lat 30. XX w. zaczęto nosić plecione na drutach wełniane skarpety.

Buty były drogie, należało je szanować. Idąc do kościoła buty niosło się w rękach, a ubierało dopiero przed wejściem „żeby się nie niszczyły”. Latem kobiety i dziewczęta chodziły boso. W zwykły dzień, w razie niepogody, buty zakładały tylko kmiece żony i córki. Dzieci biegały boso, nawet zimą po domu, bo, jak zanotowano pod koniec XIX w. „rzadko się trafia, żeby rodzice dzieciom obuwie sprawiali, to też całą zimę siedzi dziecko w chałupie, a czasem i koło domu boso dla rozpusty lub rozrywki po śniegu brodzi”. W okresie międzywojennym za parę skórzanych butów dla dziecka trzeba było zapłacić równowartość ponad 100 jaj (za jajko na targu czy w sklepie dostawało się 3-4 grosze, a buty kosztowały około 5 zł). Młodsi donaszali buty po starszym rodzeństwie. W biedniejszych rodzinach porządne buty z wysokimi cholewami chłopak dostawał dopiero do ślubu.

Joanna Hołda


 
Kostenlose App VisitMałopolska herunterladen
 
Android
Apple iOS
Windows Phone
<
>
   

Verknüpfte Assets