Warsztat tkacki

Duży drewniany warsztat tkacji stojący w drewnianej izbie.

Nr inw. MNS KW , EI
Materiał: drewno
Miejsce pochodzenia: Kamienica (pow. nowosądecki, woj. małopolskie)

W biedniackiej, jednobudynkowej zagrodzie góralskiej z Kamienicy rozstawiono warsztat tkacki. To krosno poziome, składające się z drewnianej ramy, do której zamontowany jest wał podawczy z nawiniętą osnową i wał odbiorczy, na który nawija się gotową tkaninę. Pomiędzy nimi rozpięte są nitki osnowy, przepuszczone przez zamocowane odpowiednio nicielnice i płochę. Nicielnice, podnoszone i opuszczane za pomocą poruszanych stopami drewnianych desek – pedałów, tworzą między nitkami osnowy tak zwany „ziew”. Przez ziew przerzuca się czółenko tkackie z nawiniętą nitką wątku, krzyżując w ten sposób nici. Każdą przerzuconą nitkę wątku przybija się do utkanego płótna za pomocą płochy, z gęsto ułożonymi pionowymi szczebelkami zrobionymi np. z łodyg trzmieliny. Uzyskuje się w ten sposób podstawowy prosty ścieg, najbardziej popularny w naszym regionie.

Na góralszczyźnie niemal w każdym gospodarstwie stał warsztat tkacki i sprzęty potrzebne do obróbki włókna. Tkactwo było tutaj jednym z powszechniejszych zajęć pozarolniczych. W biedniejszych gospodarstwach tkano własnoręcznie. Majętniejsi oddawali nici do obróbki tkaczom, nazywanym „knopami”. Tkaniem najczęściej zajmowali się mężczyźni. Kobiety przygotowywały nici, pomagały przy ich szpulaniu i snuciu. Jednak zdarzało się, że przy warsztacie pracowały także żona czy córka tkacza. W Kamienicy znaną „knopką” była Katarzyna Jaszukowska, która wyrabiała zarówno płótna lniane, jak i tkaniny z wełny owczej. Zwyczajowo oddając nici, przynoszono tkaczowi także chleb i słoninę, „by miał czym popluwać”, czyli nawilżać śliną nici, jeśli kudłaciły się przy tkaniu. Rozliczano się od łokcia, czyli około sześćdziesięciu centymetrów gotowej tkaniny.

Co najmniej do końca XIX w. odzież codzienną oraz ubiory odświętne szyto z powstających na krosnach tkackich samodziałów. Przeznaczano je także na niezbędne w gospodarstwie obrusy, płachty, worki czy derki. Z przędzy lnianej i konopnej robiono różnej grubości płótna lniane i mieszane, tzw. „półlankowe”. Ich jakość zależała od jakości nici oraz umiejętności „knopa”. Z grubszego płótna, zwanego „zgrzebnym”, robiono odzież codzienną – męskie i kobiece koszule czy spodnie („płócianki”). Grube płótno w naturalnym kolorze służyło także do szycia męskich letnich płaszczy noszonych do stroju świątecznego, tzw. „górnic”. Płaty grubszego płótna doszywano od pasa w dół do kobiecych świątecznych koszul. Były to tak zwane „nadołki”, które do lat 20. XX w. zastępowały spodnią bieliznę. Górną, widoczną część koszuli szyło się z płótna cieńszego, czyli „paceśnego”, dobrze wybielonego. Białe płótno przeznaczano także na świąteczne zapaski, „fartuchy”, czyli starodawne paradne, spódnice zdobione białym haftem, a także podłużne płachty naramienne zwane „rańtuchami”(majętniejsze kobiety kupowały na nie wyrabiane na Spiszu cieniutkie, wzorzyste płótna rąbkowe) oraz zbliżone do kwadratu „łoktusy”. Cienkie płótna przeznaczone na spódnice i zapaski często farbowano na kolor granatowy lub ciemnoniebieski. Materiał mógł być dodatkowo drukowany w jasne, drobne wzory. Szyte z niego „farbówki” były modne wśród miejscowych kobiet do I wojny światowej. Samodziały wełniane, uzyskane z runa owczego w kolorze białym lub brunatnym („cornym”), poddawano spilśnianiu w foluszu. Powstałe w ten sposób sukno było używane na męską odzież. Miejscowi krawcy szyli z niego odświętne długie gurmany, zdobione włóczkowym haftem i portki („suknioki”, „gunioki”), z dwoma przyporami, poniżej których „wycyfrowany” był pętlicowy motyw tzw. węzła rycerskiego lub serduszko (w typie podhalańskiej „parzenicy”).

Film na temat warsztatu tkackiego

Joanna Hołda


 
Kostenlose App VisitMałopolska herunterladen
 
Android
Apple iOS
Windows Phone
<
>
   

Verknüpfte Assets