Szlak pieszy: Szlakiem do gwiazd, czyli wędrówka przez pasmo Lubomira i Łysiny
Poręba koło Myślenic.
jadąc od zachodu należy dojechać do Myślenic i kierować się drogą 967 do Dobczyc. Podążając od wschodu, trzeba dotrzeć do Dobczyc i stąd wspomnianą trasą jechać w kierunku Myślenic. Na rondzie (1 kilometr od zjechania z S7 w Myślenicach, 11 kilometrów od obwodnicy Dobczyc) kierujemy się na południe według kierunkowskazu: Wiśniowa. Przez 6,5 kilometra jedziemy główną drogą do miejscowości Trzemeśnia, w której skręcamy w prawo, do Poręby. Stąd do miejsca wyjścia na szlak jest jeszcze 3,5 kilometra.
Samochód można zaparkować na końcu drogi, na rozwidleniu. Gdyby nie było tu już miejsc, należy skręcić w lewo, na parking przy kościele (około 100 metrów od skrzyżowania).
około 5 godzin.
szlak łatwy. Podejście na Kamiennik nieco męczące, zwłaszcza w pierwszej fazie. Wyjście z Polany Suchej na Łysinę strome, ale krótkie (około 30 minut)
Uwaga: zaznaczony na załączonej mapce parking w pobliżu szkoły podstawowej nie jest ogólnodostępny. Wskazane miejsce postoju jest nieco wyżej, przy potoku!
Przez Kamiennik na Suchą Polanę
Wędrówkę zaczynamy wracając za znakami zielonymi ulicą, którą przyjechaliśmy (około 500 metrów). Trzymając się szlaku skręcamy w prawo i rozpoczynamy podejście na Kamiennik. Betonowa nawierzchnia szybko się kończy, idziemy kamienistą polną drogą, która w dużej mierze przebiega w parowie, jest mokra i błotnista. Lepiej poruszać się skrajem łąki. Pierwsze kilkanaście minut marszu, gdy organizm jeszcze nie przyzwyczaił się do wysiłku, może być męczące, gdyż dość szybko nabieramy wysokości.
Po około pół godzinie przetniemy leśną drogę, gdzie na jednym z drzew wisi niewielka kapliczka. Po kolejnych 10 minut podejście wyraźnie łagodnieje, idzie się już swobodniej i wygodniej. Humor poprawiają pojawiające się widoki. Po wyjściu na wąski grzbiet (niespełna godzinę po wymarszu) w wąskim prześwicie między drzewami przy sprzyjających warunkach można dostrzec Tatry. Jeśli tu nie uda nam się spojrzeć w dal, to na pewno taka okazja będzie 10 minut później, z punktu widokowego na północnym stoku Kamiennika (nieco ponad godzinę z Poręby). Otwiera się tu rozległa panorama na dolinę Raby, można dostrzec zalew w Dobczycach.
Najtrudniejsze na pierwszym odcinku trasy mamy już za sobą. Teraz wędrujemy niemal po płaskim terenie. Po pół godzinie dołączy do nas szlak żółty z Przełęczy Zasańskiej i miniemy miejsce z tabliczką informującą, że jesteśmy na Kamienniku (okazja do zdjęć dokumentujących zdobycie szczytu). Potem jeszcze maleńkie podejście na Kamiennik Południowy (około 10 minut od skrzyżowania szlaków) i rozpoczyna się zejście na Przełęcz Suchą (około 2 godziny od wyjścia z Poręby, 30 minut od szczytu Kamiennika). Rozległa polana z wiatą, miejscem na ognisko i ławki zapraszają do odpoczynku.
Uwaga: mimo rozległego terenu w sezonie jest tu tłoczno, trudno znaleźć przyjemne miejsce, zwłaszcza w cieniu.
Na polanie znajduje się ołtarz polowy otoczony 10 kamiennymi głazami będącymi symbolicznym upamiętnieniem 10 oddziałów partyzanckich zgrupowania „Łysina” działających w okolicy w czasie II wojny światowej oraz tablica z opisem akcji „Burza” na terenie Beskidu Wyspowego. W lipcu 1944 r. partyzanci dokonali brawurowego odbicia z niemieckiego posterunku w Dobczycach podchorążego Andrzeja Woźniakowskiego, ps. Prawdzic, i wypędzili okupantów z Raciechowic, Wiśniowej i Myślenic ustanawiając Rzeczpospolitą Raciechowicką. Próba odbicia tych terenów przez nazistów 12 września 1944 roku zakończyła się rozbiciem niemieckich oddziałów przez partyzantów. Po ściągnięciu większych sił faszyści otoczyli masyw, zmusili Polaków do ucieczki, po czym spalili obserwatorium na Lubomirze i dokonali pacyfikacji okolicznych wsi.
Przy wyjątkowo niesprzyjającej pogodzie można stąd udać się szlakiem zielonym bezpośrednio do schroniska PTTK na Kudłaczach (czas dojścia około 45 minut).
Lubomir przyzywa
Jeśli okoliczności są sprzyjające, wchodzimy na żółty szlak i kierujemy się ku widocznej przed nami Łysinie. Różnica wysokości robi wrażenie, może budzić obawy, że podejście będzie bardzo trudne. Początek faktycznie jest dość stromy, ale wkrótce teren nieco łagodnieje. Gdy dojrzymy przed sobą ścianę młodych iglaków, będziemy już niemal na grzbiecie pasma Lubomira i Łysiny. Jeszcze nieco wysiłku i już jesteśmy na skrzyżowaniu ze szlakiem czerwonym (około 30 minut z Przełęczy Sucha).
Krótki odpoczynek, wyrównanie oddechu i możemy ruszać za znakami czerwonymi w kierunku Lubomira. Teren jest niemal płaski, droga szeroka, więc idzie się wygodnie. Pewnym utrapieniem mogą być czworonogi (liczne w pogodne dni) zabrane na wędrówkę przez ich właścicieli, które puszczone na długiej smyczy nie zważają na piechurów i wbiegają pod nogi.
Po drodze, tuż przy szlaku, kolejne miejsce widokowe z piękną panoramą Pogórza Wiśnickiego (około 15 minut od Łysiny), a zaraz za nim obserwatorium astronomiczne na Lubomirze. Szczegółowe informacje na temat pokazów nieba, obserwacji słońca i innych działań edukacyjnych placówki można znaleźć na jej stronie internetowej.
W Małopolsce gwiazdy można podziwiać w 6 obserwatoriach astronomicznych. Dwa z nich znajdują się w górach, gdzie z racji znacznego oddalenia od rozświetlonych miast, panują doskonałe warunki do badań naukowych. Placówka na Lubomirze jest jedynym górskim obserwatorium udostępnionym dla zwiedzających.
Dodajmy, że do początków XX wieku to ten szczyt nazywany był Łysiną. Teren należał do księcia Kazimierza Lubomirskiego, który w 1922 roku podarował działkę pod obserwatorium astronomom. Dlatego w 1932 roku wierzchołek nazwano Lubomirem a nazwę Łysina otrzymał jeden z niższych wierzchołów pasma.
W drodze na Kudłacze
Na Łysinę wracamy tą samą trasą. Mniej więcej w połowie drogi przechodzimy przez Trzy Kopce, na których przed laty okoliczna ludność grzebała samobójców. Nie wspominaliśmy o tym wcześniej, by nie budzić strachu (ha, ha, ha).
Z Łysiny dalej wędrujemy szlakiem czerwonym, do schroniska PTTK na Kudłaczach pozostało nam około 30 minut marszu. To jeden z najmniejszych obiektów turystycznych w polskich górach, mniejszy od bacówek, czyli schronisk turystyki kwalifikowanej, które zaczęto budować w latach 70. XX wieku.
O serwowanej tu zupie z czosnku niedźwiedziego krążą legendy, choć inni twierdzą, że biją ją na głowę tutejsze racuchy. Cóż, o gustach się nie dyskutuje. Trzeba samemu spróbować i ocenić.
Schronisko jest jedynym obiektem tego typu, do którego można dotrzeć z Krakowa pieszo w jeden dzień. Czas przejścia szlakiem niebieskim do Myślenic, a później zielonym lub czerwonym wynosi około 9 godzin.
Większość osób wybiera jednak dojazd samochodem. Tak, tak, wygodna, choć stroma, droga asfaltowa prowadzi niemal do samego schroniska od strony Pcimia. Dlatego w pogodne weekendowe dni jest tu bardzo tłoczno i gwarno. Sprzyja temu też fakt, że przed obiektem jest plac zabaw, obszerna łąka oraz miejsce na rozpalenie ogniska.
Dwa nieoczekiwane zakręty
Po odpoczynku czas ruszać dalej, nadal wędrujemy za znakami czerwonymi. 5 minut po wyruszeniu ze schroniska szlak nieoczekiwanie skręca pod kątem prostym w lewo, choć szeroka droga skłania do marszu na wprost. Wiele osób nie zauważa zmiany kierunku i musi się wracać pod górę szukając znaków.
Początkowo ścieżka biegnie trawersem zbocza, na którym stoi schronisko, po czym ostro skręca w prawo i rozpoczyna się krótkie, strome zejście, które szybko łagodnieje. Po niespełna 30 minut marszu znajdziemy się na asfaltowej drodze, która poprowadzi nas między stojącymi przy niej domkami rekreacyjnymi.
Spoglądając na widoki po prawej stronie, łatwo przeoczyć kolejną zmianę kierunku. Nogi niosą na wprost, a tymczasem trzeba się skierować w prawo skos (około 10 minut od wejścia na asfalt), lekko pod górę, do miejsca spotkania ze szlakiem żółtym (około 40 minut od schroniska) i po chwili zielonym. To właśnie za znakami tego koloru zejdziemy do Poręby.
Pierwsze metry trasy biegną stromo przez las (po deszczu bywa tu ślisko), ale szybko wychodzimy na betonową drogę, którą spokojnie wędrujemy w dół. Stopy będą zadowolone z równego podłoża, ale uda mogą nieco narzekać na obciążenia, bo nachylenie trasy jest naprawdę znaczne. Dzięki temu szybko tracimy wysokość i po nieco ponad godzinie od opuszczenia schroniska znajdziemy się na rozwidleniu dróg w Porębie, z którego rano wyruszyliśmy na wędrówkę. Czas wracać do codzienności.