Facebook link
Jesteś tutaj:
Powrót

Bacówka Krzysztofa Gacha na Turbaczu

Bacówka Krzysztofa Gacha na Turbaczu

Pokrojone kawałki sera na drewnianym naczyniu, położonym z kolei na beczce w Bacówce Stanisława Łasia w Nowym Targu.

Turbacz Region turystyczny: Gorce i Beskid Wyspowy

Krzysztof Gach jest samotnikiem. Dlatego jako jedyny baca wypasa owce na Długiej Hali na Turbaczu. — Konkurencji nie ma. Nikt się tu z baców nie zapędził, bo warunki są ciężkie. Ale mi się jakoś udaje już ponad sześć lat żyć z owcami – śmieje się baca, który swoje zamiłowania pasterskie rozwijał będąc juhasem.

Ważna informacja dla niezorientowanych w nomenklaturze góralskiej – juhas to po prostu pomocnik bacy – szefa, który zarządza całym pasterskim gospodarstwem. Zazwyczaj zamiłowanie do pasterstwa i zajmowanie wypasem owiec przechodzi z ojca na syna. Tutaj jest jednak inaczej bowiem Krzysztof Gach jako jeden z nielicznych nie ma bacowskich korzeni, ani dziadek, ani ojciec nie zajmowali się wypasem kulturowym.

— Ale gospodarka była w domu, więc z biegiem czasu pomyślałem, że może to jest pomysł na życie. Tyle, że życie z owcami nie pozwala na imprezy – dodaje Krzysztof Gach. Na Turbaczu nie czuje się źle, często odwiedzają go turyści. Głównie im sprzedaje owcze sery. Jego hasło brzmi: „Dobry oscypek, to dobrze zrobiony oscypek”. Cała tajemnica leży więc w doskonałym owczym mleku, dobraniu odpowiednich proporcji z mlekiem krowim, które również dodaje się oraz pucenie oscypka zgodnie ze starodawną recepturą. To proces żmudny i czasochłonny i samo wędzenie owczego sera na szałasie zajmuje kilka dni. Dlatego w dobrych bacówkach często na oscypka obowiązują zapisy.


Powiązane treści