Facebook link
Jesteś tutaj:
Powrót

Bacówka Jana Hyrczyka Baligówka koło Czarnego Dunajca

Bacówka Jana Hyrczyka Baligówka koło Czarnego Dunajca

Bacówka w Czarnym Dunajcu od frontu. Z lewej strony otoczona jest drzewami i krzewami. Nad wszystkim roztacza się niebieskie niebo.

Czarny Dunajec Region turystyczny: Tatry i Podhale

tel. +48 669181088
tel. +48 501816189
Nie ma w Polsce drugiego tak rodzinnego zawodu, jak wypas owiec. Każdy baca miał w swojej rodzinie nauczyciela – ojca, dziadka, wujka, który wprowadzał go w świat codziennej, ciężkiej pracy na halach i w bacówce. Na Szlaku Oscypkowym najlepiej tę prawidłowość widać w szałasie na Baligówce, gdzie bacuje Jan Hyrczyk.
Nieopodal w Jabłonce kierdlem liczącym 700 owiec opiekuje się jego ojciec Stanisław, a obaj panowie mają do pomocy młodszego brata Jana – juhasa Andrzeja.Co roku, 23 kwietnia w dzień św. Wojciecha na pastwiska rusza wiosenny redyk. Stada złożone z owiec wielu gazdów, którzy oddają je pod opiekę baców opuszczają miasteczka i wsie, wędrując ku pełnym soczystych traw górskim halom. Kiedyś odmierzano ilość mleka, jaką daje każde ze zwierząt przed wyjściem na wypas i jesienią po powrocie do gospodarstwa. Na tej podstawie obliczano ile oscypków powinien otrzymać właściciel. Teraz ta tradycja zanikła. Jeszcze niedawno istniała w postaci szczątkowej, bo gazdowie wychodzili w dzień św. Jana, doili swoje owce i w zależności od ilości mleka dostawali odpowiednią liczbę serów. Wiosenny redyk to wielkie święto, które dla większości juhasów i wielu baców oznacza pożegnanie z domem na pięć miesięcy. Bo praca z owcami to sposób na życie i obowiązki siedem dni w tygodniu. Dowodem na to jest Jan Hyrczyk, którego koliba mieści się przy drodze z Czarnego Dunajca do Jabłonki. Młody baca po ślubie w czerwcu, cały swój miesiąc miodowy i kolejne tygodnie spędził… przy pracy w szałasie. Ale tradycja rodzinna zobowiązuje. - Jak Jasiek był w przedszkolu, to w tyn cos wziołek go na wakacje – śmieje się Stanisław Hyrczyk, senior rodu, który bacuje w pobliskiej Jabłonce. W wieku 16 lat, po skończeniu szkoły młody Jan juhasił już w Bieszczadach, potem na Śląsku. Tymi samymi śladami chce iść też jego młodszy brat Andrzej, którego również można czasem spotkać na Baligówce. Warto zatrzymać się tu na kubek żentycy i kilka plasterków oscypka. Poczuć rodzinną atmosferę i cieszyć się ciepłym wiatrem, niosącym z pobliskich łąk brzęk owczych dzwonków.

Powiązane treści