Szlak pieszy: Po śladach olimpijczyków na Turbacz
Informacje praktyczne
Obidowa,
drogą S7, popularną „zakopianką”, do miejscowości Klikuszowa, skąd kierujemy się na wschód do Obidowej.
samochód można zostawić na jednym z prywatnych parkingów na końcu wsi Obidowa (za miejscem do nawracania busów). Konkurencja sprawiła, że ceny są zróżnicowane.
5 ¼ godziny.
poziom trudności łatwy.
Uwaga! Trasa przebiega częściowo wzdłuż granicy Gorczańskiego Parku Narodowego, ale nie ma obowiązku wykupywania biletów wstępu.
Na Turbacz, najwyższy szczyt Gorców, prowadzi bardzo wiele szlaków. Dla jednych najpiękniejsze są te wiodące z południa, Nowego Targu lub Łopusznej, inni preferują wędrówkę od północy, z Koninek, a jeszcze inni od wschodu, z Lubomierza Suchych Rzek doliną Kamienicy lub z Ochotnicy. Są i tacy, którzy na zdobywanie Turbacza wyruszają od zachodu, z Obidowej. Rozpoczynająca się tu trasa jest bardzo przyjazna dla wędrowców, nawet tych dopiero początkujących czy małych dzieci. Wśród jej zalet są nie tylko rozległe panoramy, ale i stosunkowo niewielka liczba turystów na początkowym odcinku.
Warto wiedzieć, że w Obidowej rozpoczynają się trzy narciarskie trasy biegowe prowadzące na masyw Turbacza, na których trenowali polscy olimpijczycy, m.in. Justyna Kowalczyk, a na co dzień korzystają z nich biegacze amatorzy.
Bukowina niejedno ma imię
Z Obidowej będą nas prowadziły znaki zielone. Patrząc od strony, z której przyjechaliśmy, skręcamy w prawo, przechodzimy kilkadziesiąt metrów przez szeroki teren pełniący rolę parkingu i po chwili wchodzimy w las. Organizm może się początkowo nieco buntować, bo od razu rozpoczynamy dość męczące podejście, ale na szczęście trwa ono krótko, 10-15 minut. Gdy ścieżka przekracza potok i wyraźnie skręca w lewo (na wschód), rozpoczynamy wędrówkę zboczem Bukowiny Obidowskiej, cały czas pod górę, ale łagodnie. Po lewej stronie towarzyszy nam widok na dolinę Lepietnicy, którą biegną początkowe odcinki dwóch narciarskich tras biegowych na Turbacz.
Po około 50 minutach spokojnego marszu docieramy na grzbiet, gdzie spotykamy szlak czarny, którego znaków będziemy teraz wypatrywali. Skręcamy w lewo i przez około pół godziny wędrujemy po lekko pofalowanym terenie na niewielką polanę (na jej końcu stoi niewielka kapliczka), z której środka, między drzewami po prawej, można po raz pierwszy dostrzec Tatry. Tuż za polaną rozpoczyna się wyraźniejsze podejście. Po kolejnym kwadransie miniemy charakterystyczne miejsce w kształcie litery S (zakręt w prawo i zaraz za nim w lewo), po którego pokonaniu po raz kolejny można ujrzeć Tatry.
Po godzinie wędrówki szlakiem czarnym znajdziemy się na Wszołowej, gdzie stoi kamienny ołtarz polowy wystawiony przez Koło Łowieckie Krokus. Odchodząc 3 metry w lewo od szlakowskazu staniemy w miejscu, z którego między drzewami, można dostrzec charakterystyczny stożek Babiej Góry, a po lewej stronie, nad drogą, którą szlak żółty prowadzić do Nowego Targu widoczna jest znacznie szersza niż dotąd panorama Tatr.
Odtąd wędrujemy za znakami szlaku żółtego. Po kilkudziesięciu metrach, za zakrętem, otwiera się rozległy widok na dolinę Lepietnicy z zamykającymi ją stokami odchodzącymi od Turbacza. Trasa prowadzi rozległymi polanami na północnych stokach Bukowiny Miejskiej, początkowo nieco w dół, a potem łagodnie pod górę. Po trzech kwadransach marszu szlakiem żółtym dojdziemy do kaplicy Matki Boskiej Leśnej Królowej Gorców, zwanej też papieską, na Polanie Rusnakowej. W letnie niedziele odprawiane są tu nabożeństwa gromadzące liczne rzesze turystów.
Nieco za kaplicą szlak skręca w lewo i rozpoczynamy ostrzejsze podejście na Turbacz. Stopniowo otwierają się coraz rozleglejsze widoki na wschodnią część Gorców, Jezioro Czorsztyńskie i majaczące za nim Pieniny i Beskid Sądecki oraz Tatry. Po chwili dołączają do naszej trasy znaki zielone (z Nowego Targu) i niebieskiego (z Łopusznej) biegnące przez Bukowinę Waksmundzką. Po 10 minutach marszu wszystkie szlaki zbaczają z drogi dojazdowej do schroniska i stromą, kamienistą ścieżką prowadzą prosto do schroniska Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajobrazowego imienia Władysława Orkana na Turbaczu. Niemal zawsze jest tu tłoczno i gwarno, w sezonie, zwłaszcza w pogodne weekendy, trzeba się liczyć z koniecznością stania w kolejce do bufetu.
Głównym Szlakiem Beskidzkim
Od schroniska na Turbaczu aż na Stare Wierchy poprowadzą nas znaki czerwone, to odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego prowadzącego z Ustronia w Beskidzie Śląskim aż do Wołosatego w Bieszczadach. Pomysł wyznaczenia jego zachodniego odcinka (do Krynicy) rzucił w 1923 roku Kazimierz Sosnowski, urodzony w Niepołomicach działacz Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Rok później wytyczono fragment od Prehyby do Hali Łabowskiej w Beskidzie Sądeckim. W 1929 r. wyznakowano ostatni odcinek: z Ustronia przez Równicę, Polanę na Czantorię. Wschodnią część, według pomysłu Mieczysława Orłowicza, powstała w latach 1925-1935.
Przed nami około dwugodzinna wędrówka. Na początek czeka nas zdobycie szczytu Turbacza. Brzmi groźnie, ale zadanie jest bardzo łatwe, to w zasadzie 10-minutowy spacer lekko pod górę, by stanąć przy kamiennym postumencie, obowiązkowym elemencie każdego zdjęcia dokumentującego zdobycie najwyższego szczytu Gorców (1310 metrów nad poziomem morza).
Nie wiadomo skąd się wzięła nazwa Turbacz. Władysław Orkan, piewca piękna Gorców, w powieści „W Roztokach” zastanawiał się, czy nie wiąże się ona z mgłami, które otulają szczyt niczym turban. Bardziej właściwe jest chyba wywodzenie nazwy szczytu z tradycji pasterzy wołoskich zamieszkujących przed wiekami Karpaty, dla których trubacz oznacza trębacza, więc mogło chodzić o porozumiewanie się za pomocą trombit.
Z Turbacza nasza trasa będzie już prowadziła cały czas w dół. Najpierw, przez 10 minut, będziemy się poruszali ścieżką wijącą się między okoliczną roślinnością, potem krótka wędrówka trawersem i staniemy na skrzyżowaniu, gdzie skręcamy w lewo.
Kto nie był nigdy w okolicy i nie widział Szałasowego Ołtarza na Hali Turbacz, ten winien udać się w prawo (bez znaków), by dojść do niego po około 10 minutach marszu. To odtworzona jedna ze ścian szałasu pasterskiego, w którego drzwiach w 1953 r. mszę świętą odprawił Karol Wojtyła, przyszły papież Jan Paweł II. Młody ksiądz sprawował Najświętszą Ofiarę stojąc przodem do wiernych, co stało się normą dopiero 10 lat później, po Soborze Watykańskim II. Powrót tą samą drogą.
Kontynuujemy wędrówkę szlakiem czerwonym. Szeroka, wygodna droga prowadzi łagodnie w dół, łatwo się rozpędzić i nie zauważyć, że po około 40 minutach od wyjścia ze schroniska w miejscu zwanym Rozdziele (odchodzą stąd grzbiety ograniczające doliny potoków Lepietnica i Obidowiec) szlak skręca w prawo.
Gdy zobaczymy tablice ostrzegające przed wejściem na narciarskie trasy biegowe, będzie to znaczyło, że przegapiliśmy zakręt. Wystarczy wówczas skręcić w prawo na znajdującą tuż obok drogę, by po kilkudziesięciu metrach znaleźć się ponownie na szlaku.
Na tym odcinku wędrówkę umilają rozległe panoramy na północ, na Beskid Wyspowy z widocznymi na pierwszym planie charakterystycznym masywem Lubonia Wielkiego, na którego szczycie znajduje się przekaźnik telewizyjny, i leżący nieco w prawo Szczebel.
Po pół godziny od Rozdziela miniemy krzyż ze śmigłem, który upamiętnia katastrofę z maja 1973 r., w której zginęła pilotka niewielkiego samolotu sportowego Anna Skalińska. Kwadrans później dojdziemy do skrzyżowania ze szlakiem zielonym z Poręby Wielkiej Koninek, mijając nieco wcześniej rozległą polanę z tablicą informacyjną na temat okolicznej przyrody.
Trasa wiedzie monotonnie cały czas łagodnie w dół. Po kilku minutach spotkamy znaki ścieżki edukacyjnej, przy których stoi informacja, iż od schroniska dzieli nas jeszcze około 20 minut marszu. W rzeczywistości czas przejścia jest o wiele krótszy. To, po ilu minutach staniemy przy budynku, zależy po części od tego, ile czasu zajmie nam podziwianie widoku na Tatry, który otwiera się po lewej stronie po wyjściu z lasu.
Schronisko na Starych Wierchach noszące imię Czesława Trybowskiego otacza rozległy teren, na którym ustawiono wiele stolików, znajduje się miejsce na ognisko i rozpalenie grilla, można oddać się relaksowi, odpocząć po trudach wędrówki. Nie ma co stresować się dalszą drogą, bo przed nami jeszcze tylko około 25 minut zejścia stromą leśną drogą do miejsca, z którego wyruszyliśmy o poranku. Zaprowadzą nas tam znaki zielone, z którymi wędrowaliśmy przez ostatnie pół godziny.
Drobne podpowiedzi
Chcąc być w pełni w zgodzie z tytułem, po zejściu do Obidowej wypada skręcić w lewo, by wejść na jedną z tras dla miłośników narciarstwa biegowego. Pierwsza opcja, to przejść od razu przez most i podążać w górę potoku Obidowiec. Najpierw, około 200 metrów, po asfalcie, a po pokonaniu drewnianego mostku zwykłą polną drogą przez malowniczą dolinę. Druga opcja to wejść w dolinę kolejnego potoku, Lepietnicy, przespacerować się drogą, którą biegnie główna trasa biegowa „Śladami olimpijczyków”. Choćby tylko kilkuminutowy spacer pozwoli z dumą i zgodnie z prawdą powiedzieć, że faktycznie wędrowaliśmy ścieżkami, po których poruszali się olimpijczycy.
Dojeżdżając do „zakopianki”, na tle kościoła w Klikuszowej ukaże się nam imponująca panorama Tatr. To kolejna nagroda za wędrówkę i zachęta, by wrócić tu raz jeszcze i poznać ten zakątek Gorców w innej porze roku. Szczególnie pięknie jest tu wiosną (kwiecień, początek maja), gdy polany zaściełają łany krokusów; na początkowym odcinku niebieskich, a w drodze powrotnej fioletowych, pośród których, niczym perełki, pojawiają się pojedyncze białe egzemplarze. Ten widok zostaje w pamięci na długo. Zapraszamy na gorczańskie szlaki.
Dodajmy, że dzień przed wędrówką lub dzień po niej można poświęcić na poznanie gorczańskich miejscowości. Pomoże w tym opis trasy samochodowej „Wokół Gorców”, na której znajduje się kilka drewnianych kościołów, miasteczka z ciekawą historią, miejsca związane z poetami – ks. Józefem Tischnerem i Kazimierzem Przerwą-Tetmajerem oraz lokalnymi zbójnikami.