Szlak pieszy: Pasmo Polic - nieznane, a urokliwe!
Informacje praktyczne
parking przy skansenie w Sidzinie
drogą krajową numer 28 do Jordanowa, gdzie skręcamy według drogowskazów na Spytkowice (imponujący budynek, który miniemy po prawej stronie, to dawny zajazd zbudowany w połowie XIX wieku). Po przejechaniu przez tory kolejowe kierujemy się na Sidzinę/Toporzysko. Od tej ostatniej miejscowości wypatrujemy wskazówek dojazdu do Domu Wczasów Dziecięcych i skansenu w Sidzinie, przy którym znajduje się parking (prawie 10 kilometrów od Jordanowa).
5 ½ godziny
łatwy. Kłopoty mogą mieć tylko osoby nie przyzwyczajone do dłuższych spacerów.
O położenie pasma Polic toczy się spór. Dla jednych jest to jeszcze Beskid Żywiecki, a dla innych już Beskid Makowski. Nie ma za to wątpliwości, że prowadzi tam wiele szlaków turystycznych. Proponujemy wędrówkę do schroniska Polskiego Towarzystwa Turystyczno Krajoznawczego na Hali Krupowej dość rzadko wykorzystywanym wariantem, na którym nie ma tłumów turystów, a i warunki terenowe sprzyjają relaksowi.
Śladami partyzantów
Ruszamy dalej drogą, tuż za parkingiem przy skansenie, czyli Muzeum Kultury Ludowej w Sidzinie, szlak niebieski schodzi z drogi głównej i skręca w prawo między zabudowania. Pierwsze pół godziny marszu to przyjemny spacer po płaskim terenie, w trakcie którego miniemy interesującą kapliczkę stojącą na kopcu z kamieni. Gdy szlak skręci w lewo pod kątem prostym i po chwili skieruje się na rozwidleniu w prawo, rozpoczynamy trwające ponad godzinę spokojne podejście. Trzeba tylko pilnować znaków, by nie zgubić się na jednym z wielu skrzyżowań i niekiedy przedzierać się przez zarośla, by ominąć błotniste koleiny.
Po nieco ponad godzinie marszu z parkingu wyjdziemy na Polanę Malinową, miniemy zaniedbane zabudowania i po kilku minutach dojdziemy do Sanktuarium Matki Boskiej Akowskiej na Hali Malinowej. Jest ono związane ze zgrupowaniem żołnierzy Armii Krajowej oddziałów partyzanckich „Chełm”, „Huta Podgórze” i „Harnasie”. Kapliczkę zbudowano w podzięce mieszkańcom osiedla Malinowe, którzy udzielili schronienia partyzantom w 1944 roku za co Niemcy dokonali pacyfikacji przysiółka. W znajdującej się poniżej grocie umieszczane są po śmierci tabliczki z nazwiskami tych, którzy walczyli o niepodległość.
Znajdujące się tu zadaszenie ze stołami i ławkami, to dobre miejsce na odpoczynek. Kolejne spotkamy za mniej więcej półtorej godziny.
Tajemnicza łopatka
Od sanktuarium wędrujemy jeszcze około 10 minut szlakiem na Przełęcz Malinowe, gdzie w czasie II wojny światowej była siedziba sztabów wspomnianych oddziałów partyzanckich o czym przypomina tablica pamiątkową.
Na przełęczy skręcamy w lewo i odtąd będziemy się poruszali za znakami szlaku czerwonego. Przed nami około 2 godziny wędrówki na Okrąglicę (1239 metrów nad poziomem morza), najwyższy punkt na trasie. Choć różnica wzniesień jest znaczna (znajdujemy się na wysokości 839 metrów nad poziomem morza), to podejście nie jest wcale trudne. Z każdą chwilą pokonujemy kolejne metry odległości i wkraczamy na coraz wyższą wysokość.
Po niespełna godzinie marszu w starym wysokim lesie, wyjdziemy na tereny porośnięty przez młodszy drzewostan, gdzie będzie nawet lekko z górki i po kwadransie dotrzemy do schronu turystycznego na Narożu.
Umieszczona tu tabliczka informuje o odległościach do krańcowych punktów Głównego Szlaku Beskidzkiego, którym się poruszamy: Ustronia w Beskidzie Śląskim (na zachodzie) i Wołosatego w Bieszczadach (na wschodzie).
Przy schronie na turystów czeka łopatka-saperka. Jakie jest jej przeznaczenie? Tego nie zdradzimy. Trzeba tu dojść i przekonać się samemu.
Do Matki Boskiej Opiekunki Turystów
Przed nami jeszcze blisko godzina drogi pod górę. Miejscami podejście jest bardziej strome niż dotąd, wędrówkę utrudniają luźne kamienie, które usuwając się, wytrącają z rytmu marszu. Nagrodą za wysiłek będzie piękna panorama Tatr, która ukaże nam się w pewnym momencie po lewej stronie (oczywiście, o ile pogoda na to pozwoli).
Po dotarciu do słupa z transformatorem, warto skręcić w prawo (bez znaków, jest tylko słabo widoczna tabliczka kierunkowa), by dojść do kaplicy Matki Boskiej Opiekunki Turystów. To tylko 3 minuty lekko pod górkę, a przy okazji staniemy na szczycie Okrąglicy.
Kaplica powstała w 1989 roku z inicjatywy Zespołu Apostolstwa Świeckich przy parafii świętego Józefa w krakowskim Podgórzu. Pięć lat później poświęcono stacje Drogi Krzyżowej, a po kolejnych dwóch latach zamontowano kapliczkę Matki Boskiej Częstochowskiej. Na ścianach znajdują się liczne wspomnienia poświęcone osobom, które pomagały innym w poznawaniu gór, kochały wędrówki i odeszły na niebieskie szlaki.
Do głównej trasy wędrówki wracamy tą samą ścieżką i kontynuujemy marsz szlakiem czerwonym. Po około 10 minutach wychodzimy na Halę Kucałową i kierujemy się do węzła szlaków (na wprost) lub bezpośrednio do schroniska PTTK noszącego imię Kazimierza Sosnowskiego. W sezonie, zwłaszcza w pogodne dni, panuje tu duży ruch. Skromna kuchnia z trudem nadąża z wydawaniem posiłków, czas oczekiwania wynosi nawet kilkadziesiąt minut. W tym czasie – przy dobrej pogodzie – można się sycić widokiem Tatr, widocznych stąd w całej okazałości, od Tatr Słowackich (po lewej) aż po Tatry Zachodnie (po prawej).
Czas wracać
Od schroniska do węzła szlaków prowadzą tylko znaki czarne. Od Hali Krupowej przez około kwadrans będą nam one towarzyszyły, ale przede wszystkim interesuje nas szlak zielony, którym zejdziemy do miejsca startu. Zajmie nam to nieco ponad godzinę.
Kilka minut po rozstaniu ze znakami czarnymi wyjdziemy ma rozległą Halę Krupową, z której po raz kolejny można podziwiać rozległą panoramę z Tatrami w oddali. Odtąd zaczyna się chwilami dość strome zejście. W pewnym momencie na chwilę wyłoni nam się po prawej zza pobliskiego grzbietu Babia Góra. W wielu miejscach trzeba uważać na luźne kamienie, nierzadko ukryte pod warstwą liści, które „lubią” usuwać się spod stóp w najmniej spodziewanym momencie, powodując utratę równowagi przez wędrowca.
Gdy pokonamy kolejny stromy odcinek i wyjdziemy na niewielką polankę, na której szlak wkracza na równą leśną drogę skręcając w prawo, będzie to znak, że do pokonania pozostało nam jeszcze około 500 metrów. Nawierzchnia sprzyja rozluźnieniu mięśni, nie wymaga skupiania się na stawianiu każdego kroku. Tuż przed parkingiem miniemy niewielką kapliczkę, w której w warunkach polowych odprawiane są nabożeństwa.
Po wędrówce, w drodze powrotnej, można zajrzeć do Sanktuarium Matki Bożej Sidzińskiej, w którym czczony jest wizerunek Maryi namalowany na przełomie XIV i XV wieku w Dubrowniku. Według legendy obraz stworzył w VII wieku nieznany grecki malarz, a do Polski miał trafić za sprawą Dąbrówki, żony Mieszka I.
Chcąc wstąpić do sanktuarium, trzeba skręcić w prawo, gdy po długim prostym odcinku drogi dojedziemy do skrzyżowania w kształcie litery T.
znajduje się tuż przy kościele.