Facebook link
Jesteś tutaj:
Powrót

Szlak pieszy: Po wygasłym wulkanie

Szlak pieszy: Po wygasłym wulkanie

Za metalowym ogrodzeniem, ogród z fontanną, alejkami, trawnikiem i kwiatami przed białym, długim budynkiem z dwoma wypustami po bokach oraz z wieżyczką z lewej, z zegarem. Na dachu trójkątny szczyt i po bokach małe okna. Budynek przykryty jest blachą. Na parterze okna z łukami. Za budynkiem rosną wysokie drzewa, zza których wyłaniają się fragmenty budynków.
Szczawnica Region turystyczny: Pieniny i Spisz
Wędrówka stokami wygasłego wulkanu? Tak, takie rzeczy są możliwe w Małopolsce! Zabieramy was na długą, ale niewymagającą nadzwyczajnej kondycji wycieczkę, która pozwoli Wam poznać malownicze krańce zachodniego Beskidu Sądeckiego, a przede wszystkim da okazję sprawdzić pod własnymi stopami, jakie siły wulkaniczne drzemały dawniej we wnętrzu małopolskiej ziemi. W drodze powrotnej zachęcamy do wypoczynku w Uzdrowiskowym Parku Górnym w Szczawnicy, a także do spróbowania szczawnickich wód leczniczych.

Informacje praktyczne

ŚLAD GPX DO POBRANIA

Piktogram z miejscem startu szlaku Szczawnica

Piktogram z dojazdem do miejsca startowego szlaku drogą numer 969 z Nowego Targu (od zachodu) lub od strony Nowego Sącza (z północy) do Krościenka nad Dunajcem (trasa pokrywa się częściowo z wycieczką samochodową „Wokół Gorców”) i stąd do Szczawnicy.

Piktogram parking samochód można zostawić na jednym z płatnych parkingów, np. u podnóża stacji narciarskiej Palenica (kilkadziesiąt metrów za dworcem autobusowym, na wysokości parku, trzeba zjechać w prawo, w dół); brak bezpłatnych alternatyw.

Piktogram z czasem przejścia szlaku 7 ½ godziny

Piktogram średni stopień trudności średni (ze względu na czas wędrówki)

Piktogram z informacją o mapie trasy 

Proponowana trasa wiedzie zachodnimi krańcami Beskidu Sądeckiego, a jej największą atrakcją jest wędrówka stokami wygasłego wulkanu. Mało kto sobie uświadamia, że to procesy wulkaniczne sprawiły, iż w okolicy występują naturalne źródła kwaśnej wody, tak zwane szczawy, od których wywodzi się nazwę Szczawnica. W Małopolsce jest wiele procesów tego typu, więc region można nazwać krainą śpiących wulkanów. O kolejnym śladzie wulkanicznym usłyszymy pod koniec wędrówki.

Przez uzdrowisko na Bryjarkę

Wędrówkę zaczynamy u zbiegu ulic Głównej i Zdrojowej. Aby dotrzeć w to miejsce ze wspomnianego parkingu, wystarczy z jego wschodniego krańca udać się za znakami żółtymi w górę, na ulicę Główną, po czym skierować się w prawo i przejść około 150 metrów.

Ruszamy ulicą Zdrojową, mijając po drodze pijalnię wód mineralnych, do której zajrzymy w drodze powrotnej. Po około 10 minutach dochodzimy do Placu Józefa Dietla, uzdrowiskowego serca miasta, przy którym stoi obelisk z jego postacią. Dietl prywatnie był przyjacielem Józefa Szalaya, właściciela miejscowości, często bywał w Szczawnicy. To on stworzył nową dziedzinę medycyny – balneologię – zajmującą się wpływem wód podziemnych na organizm, przyczynił się do powstania polskich uzdrowisk.

Centralną część Placu Józefa Dietla zajmuje fontanna z rzeźbą z brązu Kobieta z dzbanem, wokół stoją zabytkowe budowle w stylu alpejskim z czasów największej świetności uzdrowiska. Dom nad Zdrojami, Stara Kancelaria, Willa Holenderka czy Willa Szwajcarka, sprawiają, że można mieć wrażenie, że zostało się przeniesionym w czasie, poczuć namiastkę atmosfery uzdrowiska sprzed wielu lat.

W górnym krańcu placu stoi Willa Pałac, w której mieści się Muzeum Uzdrowiska. Wędrujemy dalej za znakami żółtymi, kierując się po chwili w lewo, na skos, po czym wchodzimy w ulicę Języki. Podejście szybko staje się bardzo strome, organizmowi trudno się przestawić z przyjemnego spaceru na znaczny wysiłek. Przy numerze 23 skręcamy w lewo, kierując się drogowskazem „Do krzyża” (oznaczenia szlaku niestety są tu bardzo nieprecyzyjne). Wkraczamy na dróżkę okrążającą stoki Bryjarki, ciągle mamy pod górę, ale już znacznie łagodniej; można swobodniej odetchnąć, uspokoić oddech. Gdy znajdziemy się po zachodniej stronie wzniesienia (około 45 minut od Placu Dietla) spotkamy kolejny drogowskaz kierujący do stojącego na stokach Bryjarki krzyża, spod którego rozpościera się ciekawy widok na całe uzdrowisko.

Obecny metalowy krzyż, w miejscu zniszczonego, drewnianego, w 1902 roku postawiła firma Józefa Góreckiego, ta sama, której podobne dzieło znajduje się również na Giewoncie.

Pośród dawnych sadów na Bereśnik

Dalsza wędrówka wiedzie pośród dawnych sadów, miniemy kilka starych domostw, w okresie jesiennym niemal w zasięgu ręki będą jabłka, gruszki i śliwki. W miarę jak będziemy się wspinali coraz wyżej, widok na południe będzie coraz rozleglejszy; najpierw tylko na dolinę Dunajca, okolice miejsca, gdzie kończy się spływ Przełomem Dunajca, a później także na Tatry. W momencie, gdy dojdziemy do skrzyżowania dróżek, przy którym stoi drewniane ogrodzenie okalające niewielki teren, warto się odwrócić, by podziwiać rozległą panoramę: od lewej Małe Pieniny, na wprost Pieniny i Tatry, po prawej stronie można dostrzec fragment Jeziora Czorsztyńskiego.

Od tego miejsca pozostało nam jeszcze około 5 minut spokojnego spaceru do bacówki Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego Pod Bereśnikiem, której patronuje Edward Moskała, autor przewodników górskich, jeden z pierwszych znakarzy szlaków turystycznych, inicjator budowy niewielkich schronisk, tak zwanych „bacówek”. Do schroniska, słynącego z doskonałej kuchni, docieramy po około godzinie i 10 minutach od wyjścia na trasę. Przy budynku czeka na nas nie tylko piękny widok, ale kolekcja bardzo oryginalnych doniczek, w której to roli występują… różne modele butów.

Kolejny cel: schronisko na Przehybie

Po poznaniu tutejszych atrakcji czas ruszać w dalszą drogę. Najpierw, wraz ze znakami szlaku czarnego, podążamy w głąb gospodarstwa otaczającego bacówkę, by po chwili skręcić w lewo i wejść w las. Znaki czarne będą towarzyszyły nam przez kwadrans. W razie zmiany planów można nimi zejść w około 40 minut do szlaku niebieskiego, by powrócić nim do Szczawnicy.

Przez około pół godziny od rozstania ze szlakiem czarnym wędrujemy dość monotonnie po lekko pofalowanym terenie, po czym rozpoczyna się mozolne podejście do skrzyżowania szlaków Pod Dzwonkówką (2 ½ godziny ze Szczawnicy, około 1 ¼ godziny z bacówki Pod Bereśnikiem). Opuszczamy tu znaki żółte i odtąd będziemy wędrowali fragmentem Głównego Szlaku Beskidzkiego prowadzącego z Ustronia w Beskidzie Śląskim aż do Wołosatego w Bieszczadach.

Skręcamy w prawo (na wschód) i rozpoczynamy strome, nieprzyjemne zejście za znakami czerwonymi na Przysłop, które zajmie nam około 15 minut. Z przełęczy rozpościerają się ciekawe widoki na południe i północ. Ten pierwszy, na Pieniny, najlepiej podziwiać zaraz po wyjściu z lasu, a drugi – na masyw Koziarza z charakterystyczną wieżą widokową, po przejściu na przeciwległy stok.

W najniższym punkcie stoi pomnik partyzantów i rozpoczyna się szlak niebieski, który będzie nam towarzyszył przez kilkanaście minut. Po około pół godzinie marszu z Przysłopu po pofalowanym terenie znajdziemy się na kolejnej przełęczy i ujrzymy przed sobą niezwykle groźnie wyglądającą drogę prowadzącą bardzo stromo w górę. Na szczęście nie musimy mierzyć się z tym wyzwaniem, gdyż szlak prowadzi łagodnie w prawo, trawersując kolejne zbocze. Wkrótce zaczyna się jednak bardziej strome podejście i mozolnie zdobywamy wysokość. Trudniejsze fragmenty przeplatają się z łagodniejszymi; gdy miniemy skalne schody, będzie to oznaczało, że najgorsze mamy już za sobą; jeszcze trochę pod górę i po około 1 ½ godziny od minięcia Przysłopu znajdziemy się na grzbiecie, którym będziemy spokojnie maszerowali dalej.

Wkrótce naszym oczom ukaże się wieża przekaźnikowa na Przehybie, ale zanim do niej dotrzemy musimy pilnować szlaku, bo ten w pewnym momencie nieoczekiwanie skręca w lewo, by króciutkim podejściem zaprowadzić nas na Skałkę (1168 metrów nad poziomem morza) będącą jednym ze szczytów w Koronie Beskidu Sądeckiego.

Stąd już jest naprawdę blisko do schroniska. Najpierw trafimy na skrzyżowanie dróg, gdzie dołączają znaki zielone (około 20 minut ze Skałki), po kilku minutach marszu znajdziemy się na kolejnym węźle szlaków przy wspomnianej już wieży, czyli radiowo-telewizyjnym ośrodku nadawczym (zasięg emitowanego stąd sygnału sięga 100 kilometrów, ale z racji specyficznego ukształtowania terenu kłopoty z odbiorem mogą się pojawiać w miejscach położonych znacznie bliżej, nawet w Szczawnicy). Kierunkowskazy w obu miejscach podają mocno zawyżone czasy przejścia. Z pierwszego punktu do końca tego etapu jest około 10 minut (nie 20), a z drugiego dojdziemy do celu w około 2 minuty (nie 5).

Po dotarciu do schroniska Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego na Przehybie (3 ¾ godziny z bacówki Pod Bereśnikiem, 2 ½ godziny ze skrzyżowania szlaków Pod Dzwonkówką) czas na dłuższy odpoczynek, obfity posiłek i cieszenie się myślą, że odtąd będzie już tylko w dół (no, prawie).

Ruszamy do Szczawnicy

Dotarcie do punktu startu zajmie około 2 ½ godziny, przy czym rzeczywisty czas wędrówki uzależniony jest od tego, jak wiele czasu spędzimy w parku uzdrowiskowym w Szczawnicy podziwiając jego uroki lub kosztując szczawnickich wód. Ale po kolei.

W drodze powrotnej trzymamy się znaków niebieskich. Kierując się nimi ruszamy do znanego nam już skrzyżowania przy wieży przekaźnikowej, gdzie skręcamy w lewo i szeroką, wygodną drogą maszerujemy lekko w dół. Po kwadransie teren zaczyna się nieco wznosić, momentami bardziej zdecydowanie i po kolejnych 15 minutach staniemy na szczycie Czeremchy, skąd już naprawdę będzie tylko i wyłącznie w dół. Po chwili miniemy początek szlaku zielonego, który również prowadzi do miejsca, z którego rozpoczęliśmy wędrówkę, ale jego końcówka jest znacznie mniej interesująca, gdyż biegnie główną drogą, pomija część uzdrowiskową miasta.

Zejście szlakiem niebieskim jest momentami dość strome, trasa krzyżuje się z wieloma dróżkami i ścieżkami, trzeba zwracać baczną uwagę na oznaczenia, by się nie pogubić w tej plątaninie. Po nieco ponad godzinie od wyjścia ze schroniska wchodzimy na wygodną leśną drogę i po kolejnych około 20 minutach mijamy leśniczówką, skręcamy w lewo i odtąd będziemy już maszerowali po asfaltowej nawierzchni. Najpierw miniemy ujęcie wody Sewerynówka, po chwili (po lewej) miejsce, w którym schodzi szlak czarny spotkany Pod Bereśnikiem, potem zajazd Czarda i wodospad Zaskalnik, za którym rozpoczyna się zwarta zabudowa. Po około 20 minutach marszu asfaltem po prawej stronie ujrzymy wysoki mur, na końcu którego znajduje się restauracja. To znak, że wkrótce musimy skręcić w prawo, by ulicą Świętego Krzyża trawersującą zbocze kierować się w kierunku centrum miasta.

Po lewej stronie towarzyszy nam widok na Małe Pieniny z wyraźnie widoczną na pierwszym planie Jarmutą (z przekaźnikiem), kolejnym szczytem zbudowanym ze skał wulkanicznych. Przechodzimy przez osiedle Połoniny i po około kwadransie skręcamy pod kątem prostym w prawo na deptak, który zaprowadzi nas do starej części miasta. Pierwsze zabytkowe wille pojawią się już wkrótce i idąc między nimi dotrzemy do Uzdrowiskowego Parku Górnego imienia Adama hrabiego Stadnickiego.

Będąc już blisko punktu, z którego rano wyruszyliśmy na wędrówkę, można spokojnie pospacerować po jego alejkach, zwrócić uwagę na kaplicę zdrojową usytuowaną tuż nam znaną już nam Willą Szwajcarka, spojrzeć na popiersie Józefa Szalaya, twórcy uzdrowiska. Wzrok przyciąga także sanatorium Inhalatorium, jeden z najstarszych domów zdrojowych w Polsce. Koniecznie trzeba spróbować jednej z sześciu tutejszych wód mineralnych, a w nagrodę za całodzienny wysiłek można skosztować czegoś pysznego, w którejś z licznych kawiarni czy restauracji.

Schodząc ulicą Zdrojową do punktu wyjścia, warto zboczyć w lewo, by wstąpić do wybudowanego w XIX wieku kościoła pod wezwaniem świętego Wojciecha Biskupa i Męczennika, by obejrzeć jego neogotycki wystrój oraz piękne malowidła.

Zachęcamy, by po powrocie do punktu wyjścia, udać się w prawo i po przejściu około 300 metrów zajrzeć do Parku Dolnego, w którym znajduje się zabytkowa kaplica Matki Boskiej Częstochowskiej, altana widokowa oraz niewielki staw. To doskonałe miejsce na kolejny odpoczynek po trudach wędrówki.


Brak obiektów w wybranej kategorii.

Powiązane treści